Książka jest nabytkiem za całe 10 zł kupiona jako uszkodzona,chociaż do dzisiaj nie potrafię znaleźć "awarii":).Treść świetna jeśli lubicie biografie i kiedyś w dzieciństwie utożsamiałyście się z główną bohaterką "Dzieci z Bullerbyn" Lisą Erikson .....ja tak;) to polecam . Mieszkałam kiedyś dawno temu w bloku(paskudnym zresztą),ale to nie przeszkadzało mi w stworzeniu swojego Bullerbyn.Pamiętacie ten fragment kiedy dzieciaki posyłały sobie wiadomości na sznurku z domu do domu????? Noooo ja właśnie tak korespondowałam z moją koleżanką Kasią,tylko naszemu "Blokowemu" Emilowi (ktoś taki jak Gospodarz domu z Alternatyw 4...hehe..czy taka funkcja jeszcze istnieje????) bardzo się nie podobało i poszedł na skargę do mojej mamy.Zepsuł nam zabawę i okolicznym dzieciakom też,które widząc wiklinowy koszyk przemieszczający się pomiędzy blokami ganiały od klatki do klatki.Ech....jakie wtedy były proste i śmieszne zabawy.A teksty ????Fujjjj ale świeci słońce.....mmmmmmmmmmm jaki kurz:))))))) na samo wspomnienie tej książki robi mi się weselej.Do dzisiaj oglądamy z Sandrą film na podstawie książki... znamy go chyba na pamięć.Marzy mi się jeszcze zakup reprintu książki.
Kucharkę zrobiła mi mamusia z łyżki drewnianej czyt. warzechy:)
Lord Wader też pozował do zdjęcia,ale tak go denerwowała ta kokardka,że zdjęcie nieudane.
No i..... księżyc mówiący dobranoc i zachód słońca z tego samego okna.
Miłego wieczoru.